Jabłko? Jakie jest, każdy widzi. A co można z niego zrobić? Większość z nas odpowie - szarlotkę, dżem, cydr i.... tu mały kłopot. Co jeszcze? W studiu kulinarnym Cook Story by Samsung kilkunastu dziennikarzy ubrało fartuchy i pod okiem znakomitego, młodego kucharza, Michała Toczyłowskiego zaczęło gotować... jabłkowy obiad. Obierali, kroili, piekli i smażyli, a na samym końcu czekała ich "wydawka". Każdy wydał porcję dla... siebie. Potem wszyscy zasiedli przy długim stole i sami sprawdzili, co ugotowali. Większość była wręcz zachwycona. Co podali do stołu? Krem z pora i jabłka z prażonymi migdałami, kurczaka z karmelizowanymi jabłkami i muślinowym puree selerowym, a na deser muffiny jabłkowe. Wszyscy pałaszowali aż im się uszy trzęsły! I ja tam byłem, jadłem i piłem. A wszystko to w ramach europejskiej kampanii kultywowania smaków Europy. Kiedy już talerze powędrowały do zmywarek poprosiłem szefa Toczyłowskiego o chwilę rozmowy.
- Panie Michale czy polskie jabłka są seksy?
- Oj, są i to bardzo. Można z nich robić naprawdę wspaniałe dania, wspaniałe potrawy. Są przede wszystkim bardzo uniwersalne. Możemy je użyć do przystawki, do dania głównego czy deseru. Możemy je upiec, ugotować, wykorzystać na surowo. Możliwości jest tak dużo, że śmiało można powiedzieć, iż jabłka są niesamowicie seksowne.
- Zapytałem o to, bo jest pan autorem książki „Sex and cook". Uważa pan, że gotowanie jest seksowne?
- Oczywiście. Badania dowiodły, że wspólne gotowanie może być tak samo przyjemne jak uprawianie seksu. Dobre jedzenie może w nas wzbudzić niesamowite emocje, a nawet doprowadzić do ekstazy ( uśmiech).
- Niektórzy nawet zakochują się w kuchni.
- O tak, ja na przykład przygotowałem mojej partnerce przepyszne jedzenie, a ona się we mnie... zakochała. Jest takie powiedzenie – przez żołądek do serca. Uważam, że to jest bardzo prawdziwe.
- Wróćmy jednak do polskich jabłek, które są jednymi z najlepszych na świecie. Polacy jednak je lekceważą. Owszem upieką szarlotkę, czasami dodadzą jabłka do wątróbki czy kaczki i to raczej wszystko.
- Tak. Wydaje mi się, że to przede wszystkim brak świadomości naszych rodaków. Którzy nie wiedzą, że mamy wspaniałe jabłka, z których można zrobić wiele doskonałych dań. Staram się szerzyć informacje o polskich jabłkach, bo to fantastyczny produkt i trzeba go używać nie tylko w restauracjach. Dziś na przykład zrobiliśmy pyszny krem z pora i jabłek, który był lekko słodki z kwaśną nutą nadaną właśnie przez jabłka. Można też przygotować mięso z jabłkami. Kiedy trafimy podczas jedzenia na kawałek jabłka smak potrawy natychmiast się zmienia. To niesamowite, ale wielu Polaków o tym jeszcze nie wie. Każdy chyba wie, że soki z naszych jabłek są wspaniałe, ale możemy je dodać do sosów czy nawet zrobić na ich bazie marynaty na grill. To są naprawdę wspaniałe możliwości. Warto też, oprócz normalnych dżemów, zrobić z jabłek coś wytrawnego, czyli chutney'e gdzie łączymy jabłka z chili, co da bardzo specyficzny, wytrawny smak. Możemy nawet zrobić pyszną musztardę jabłkową. Zastosowań jest mnóstwo. Pozostaje tylko kwesta propagowania tej wiedzy. Dlatego bardzo się cieszę, że takie akcje jak dzisiejsza są organizowane.
- Zostańmy jeszcze przy jabłkach. W ostatnim czasie na naszym rynku mocno przebija się cydr. Jakie danie podałby pan do tego alkoholu?
- Ja po prostu jestem zachwycony cydrem. W zasadzie odstawiłem wszystkie inne alkohole na rzecz tego fantastycznego napoju z jabłek. Szczególnie polecam cydry z małych wytworni. Na przykład jest taka wytwórnia, która nazywa się „Kwaśne Jabłko" i ich cydr jest po prostu niesamowity. Trochę cierpki, wytrawny o zdecydowanym smaku. I właśnie do niego podałbym rybę. Na przykład pieczonego dorsza z puree kalafiorowym. To powinno być fenomenalne połączenie.
- Porozmawiajmy chwilę o planach Michała Toczyłowskiego. Jest pan młodym kucharzem z dużym bardzo doświadczeniem. Może czas otworzyć własną restaurację?
- Tak, jakieś tam doświadczenie mam (śmiech), chociaż uważam, że człowiek uczy się całe życie i przede mną jeszcze długa droga. Jeśli zaś chodzi o plany, to jest szansa, że na przełomie października i listopada otworzę bistro, które będzie się mieścić na Woli, w Fabryce Norblina. Będziemy serwować jedzenie z certyfikowanych, wyłącznie świeżych produktów. Przede wszystkim polskich. Polskich warzyw, polskich owoców i wszystkiego, co rośnie na naszej ziemi a ma ekologiczny certyfikat. Chodzi o to byśmy mieli pewność, że nie są to produkty „pędzone" czy sztucznie pobudzane do wzrostu.
- Liczę na zaproszenie.
- Oczywiście z wielką radością zapraszam na otwarcie.
- Na koniec zapytam o to, co będzie królowało w naszych restauracjach? Przed epidemią COVID były to dania i restauracje fine dining. Niestety są to smaczne i jeszcze do tego fantastycznie podane dania, ale trudno je dowieźć do klienta. Co teraz zajmie miejsce fine diningu.
- Fine dining nie zniknie, ale sadzę, że nastanie moda na comfort food, czyli przyjemne jedzenie, które będzie sprawiało przyjemność podczas konsumpcji i będzie w miarę proste w przygotowaniu.
- Stąd pana pomysł na bistro?
- Można tak powiedzieć. Jedzenie ma być delikatne, spokojne, przyjemne, sezonowe, ale przede wszystkim smaczne.
- I nie drogie...
- Oczywiście.
- No dobrze, zapraszamy, więc do bistro, które niedługo na Woli, w Fabryce Norblina otworzy Michał Toczyłowski.
rozmawiał: Wojciech Potocki (Tygodnik 7 Dni), zdjęcia: materiały prasowe